ZAJRZAŁO .....

piątek, 20 grudnia 2013

KOCHA I WIELBI

Rok mniej więcej po tym jak obwieściłam,że już się skończyło po wcześniejszych latach lekceważenia mnie i moich potrzeb dowiedziałam się nareszcie,że mnie kocha. Kocha bardzo mnie, jak również dzieci ze szczególnym uwzględnieniem córki, którą potraktował tak jak pisałam.Nie wyobraża sobie życia w pustce, którą po sobie zostawimy. W zasadzie to byliśmy dobrym małżeństwem no ten mój wypadek trochę skomplikował sprawy trochę za dużo było tych szpitali i operacji i go to wyczerpało okrutnie. Ale dom mamy taki piękny, a może pomyślelibyśmy o nowym mieszkańcu dla scementowania związku, no bo przecież jeszcze tacy starzy to nie jesteśmy.
To nie jest scenariusz telenoweli, to się dzieje naprawdę. Jestem na skraju eksplozji. Ale wytrzymam. A im więcej tych obietnic i zapewnień tym szybciej się pakuję dochodząc do wniosku,że w nowym życiu to prawie nic nie potrzebuję. Zastanawiam się tylko czy on naprawdę uważa mnie za taką koszmarną idiotkę co miałaby w to wszystko uwierzyć?

czwartek, 19 grudnia 2013

BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA

Od kilku dni małżonek całkowicie odmienił swoje postępowanie. Nie ma awantur, jest miły, uprzejmy bardzo empatyczny. Okazuje swoje przygnębienie z powodu "końca wszystkiego" (już mu nie przypominam, że "wszystko" skończyło się dawno temu). 
Prosi abym nie rozwodziła się z nim -jeśli nie dla niego to dla dzieci. Obiecuje poprawę, naprawę i co tylko zechcę. 
I znowu wyszło na to, że jestem do niczego bo tyle mi się obiecuje a ja to odrzucam co oczywiste z powodu uwielbienia swojej osoby i bezgranicznego egoizmu. No zła kobieta jestem, ale to już dowiedzione zostało dawno temu, więc o co ten hałas?

poniedziałek, 9 grudnia 2013

DECYZJA

Walka ze złem i patologią nie jest łatwa. Gdyby chodziło tylko o mnie wszystko byłoby prostsze. Ale muszę przede wszystkim myśleć o dzieciach, które są cały czas w bardziej lub mniej podstępny sposób atakowane i nie zawaham się użyć tego słowa niszczone. To bardzo przykra konstatacja,że człowiek, z którym jednak w w założeniu w dobrej wierze przeżyłam kilkanaście lat jedyne na co potrafi się zdobyć to wylewanie swoich frustracji i niepowodzeń na osoby słabsze, jego własne dzieci. Szczegóły pominę ale sytuacje, do których dochodzi np. w szkole przechodzą  scenariusz marnej telenoweli. Dlatego podjęłam decyzję radykalną. Wyjedziemy. Dostatecznie daleko,żeby nie chciało mu się ruszyć leniwego tyłka w celu atakowania własnych córek.  Zaczniemy wszystko od nowa. Dziś przystępuję do realizacji planu, który dojrzewał we mnie powoli w ciągu ostatnich tygodni.