ZAJRZAŁO .....

piątek, 23 sierpnia 2013

NAD MORZE!!!

Na fali rozwijającego się optymizmu postanowiłyśmy z Zuzą zapakować bachorki i udać się do Sopotu. Dlaczego akurat tam to już chyba żadna z nas nie potrafi uzasadnić. 
Drogi do przejechania mamy sporo co jest o tyle problemem,że Zuza jest świeżutkim kierowcą, ale damy radę, no bo jak my nie  no to kto?
B. chciał się podłączyć pod tą wyprawę, ale się nie załapał.
 Po pierwsze życie bez facetów przez kilka dni dobrze nam zrobi, a po drugie jestem pewna,że przyda mu się trochę czasu tylko dla siebie. 
Ma kilku bardzo zaniedbanych kumpli, którzy z pewnością pomogą mu zorganizować czas :-)
Wobec powyższego B. w związku z wyjazdem wykazuje się przypinaniem rowerów do naszych aut, oraz uzupełnianiem płynów niezbędnych do podróżowania.
Napaliłyśmy się na ten wyjazd w pól godziny mam nadzieję,że będzie udany.

czwartek, 22 sierpnia 2013

DOBRY DZIEŃ

Dziś z zupełnie nieznajomą osobą wymieniłam się rano życzeniami dobrego dnia.  I chyba faktycznie jest coś takiego jak wypowiedzenie właściwego słowa w dobrą godzinę, bo życzenie się spełniło. Bałam się tego dnia, dziś miałam wizytę kontrolną i spodziewałam się nie najlepszych wieści. A tymczasem powiało optymizmem jak halnym w Tatrach.  Boję się cieszyć, ale pojawiła się nieśmiała myśl,że może to światełko w tunelu to nie są światła pociągu?

środa, 21 sierpnia 2013

JOGURT

Kto zna problem ten wie jakie to trudne wcisnąć w siebie obowiązkowe śniadanie w tym przypadku całe pudełko jogurtu.
 Pilnowana jak dziecko. Są osoby, które mają problem z ograniczeniem jedzenia i ciągle kombinują jakby tu czegoś nie zjeść. Na pewno jest im trudno.
Ale bardzo trudno jest też tym, które  jak większość ludzkości jeść muszą a z różnych powodów nie mogą.
 Ja nawet pamiętam kiedy pierwszy raz dotknęła mnie dolegliwość nazywana naukowo "zaburzeniem odżywiania".
Było to na tyle dawno temu,że nikt o takich przypadłościach głośno nie mówił, nie nazywano tego po imieniu.
Pamiętam chwilę kiedy po raz pierwszy pomyślałam, że "coś" by się nie wydarzyło gdybym była szczuplejsza czytaj piękniejsza.
To była bzdura, mam prawie 180 cm i w "najgorszym" okresie ważyłam 64 kg.
Bzdura a jednak...Co raz do głowy wejdzie wyjść już z niej nie chce. Od tamtej pory to już tak jest, że jak mam pozytywne nastawienie do rzeczywistości to może nie jestem królową obżartuchów, ale potrafię nawet prawie normalny obiad zjeść.
Ale jak się zaczyna jazda w dół to pierwsze zanikają u mnie potrzeby odżywiania. Do niedawna całkiem nieźle udawało się mi to ukrywać zresztą i tak nikogo to specjalnie nie zainteresowało.
 Ale odkąd B. zagościł w moim życiu już nie jest tak łatwo.
 Przyuważył mnie nawet nie wiem kiedy, i nie wiem kiedy nawet wypracował system kontroli nade mną w tym zakresie. A jestem zmęczona już od samego patrzenia na ten głupi jogurt i nic mi się nie chce od samego rana

niedziela, 18 sierpnia 2013

A może ja nie chcę?

Zastanawiam się ostatnio, bardzo intensywnie się zastanawiam skąd w niektórych osobach zakotwiczyło się takie przekonanie,że ja coś muszę, że powinnam.
Ja wiem są mi bliscy i chcą dobrze. Martwią się. A może po prostu chcą uniknąć dylematów typu "można było coś przecież zrobić".
Nie wiem. Ale efekt jest taki,że codziennie minuta po minucie wywierana jest na mnie presja, że jeszcze to, jeszcze tamto.
A może ja nie chcę? Dlaczego nikt nie zainteresuje się moim poglądem w tej sprawie? A ja mam coraz większe wątpliwości czy to tak musi być.
Czy koniecznie trzeba udowadniać światu jaka jestem dzielna i jak pomimo wszystko panuję nad tym co panować trzeba.
I właśnie: czy trzeba? Jaki jest niby sens tej walki o odhaczenie kolejnego dnia z podsumowaniem "przetrwałam"?
Ja tego nie widzę. Chyba muszę się zdobyć na jeszcze jeden wysiłek tylko i trochę odseparować od siebie te z pewnością życzliwe mi ale mnie zupełnie nierozumiejące osoby.
Mają swoje sprawy, swoje problemy lepiej dla wszystkich będzie jak temu poświecą swój czas i energię.