Rok mniej więcej po tym jak obwieściłam,że już się skończyło po wcześniejszych latach lekceważenia mnie i moich potrzeb dowiedziałam się nareszcie,że mnie kocha. Kocha bardzo mnie, jak również dzieci ze szczególnym uwzględnieniem córki, którą potraktował tak jak pisałam.Nie wyobraża sobie życia w pustce, którą po sobie zostawimy. W zasadzie to byliśmy dobrym małżeństwem no ten mój wypadek trochę skomplikował sprawy trochę za dużo było tych szpitali i operacji i go to wyczerpało okrutnie. Ale dom mamy taki piękny, a może pomyślelibyśmy o nowym mieszkańcu dla scementowania związku, no bo przecież jeszcze tacy starzy to nie jesteśmy.
To nie jest scenariusz telenoweli, to się dzieje naprawdę. Jestem na skraju eksplozji. Ale wytrzymam. A im więcej tych obietnic i zapewnień tym szybciej się pakuję dochodząc do wniosku,że w nowym życiu to prawie nic nie potrzebuję. Zastanawiam się tylko czy on naprawdę uważa mnie za taką koszmarną idiotkę co miałaby w to wszystko uwierzyć?
Podziwiam.cię, bo co tu dużo ukrywać, takie słowa działają na matki.
OdpowiedzUsuńMasz rację,że to jest granie na najwyższych emocjach. Bo ostatecznie to ja jestem ta zła, co nie chce zgody i pojednania. Odrzucam wyciągniętą dłoń, pomimo, że to ja faktycznie odeszłam od niego.
OdpowiedzUsuń