ZAJRZAŁO .....

poniedziałek, 31 grudnia 2012

PO ŚWIĘTACH

Nareszcie kończy się lokalny "rodzinny" koszmar zwany Świętami. Sporo się wydarzyło i bardzo dużo dało mi do myślenia.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

ZUZA

Zuzę znam od około 4 lat. Jest 8 lat młodsza ode mnie. Mieszkamy niedaleko siebie o wiele dłużej ale jakoś nasze drogi wcześniej się nie przecinały.Ale jak już się poznałyśmy zaiskrzyło. O Zuzie mogłabym napisać wiele postów, szalenie imponuje mi jej stanowcza asertywność i nieprawdopodobna wręcz empatia. Gdy po wypadku zostałam na jakiś czas totalnie uziemiona wpadała i przejmowała stery. Zajmowała się moimi dziećmi (chociaż sama ma zupełne maluchy), podrzucała gary i prasowała. Ja przyjmowałam to z lekkim oszołomieniem.
Praktycznie zwolniła Panią, którą miałam do pomocy w domu uznając,że kasa to mi się teraz bardziej przyda na rehabilitację.
 Przez jakiś czas Zuza de facto prowadziła dwa domy swój i mój cały czas normalnie pracując - jest główną księgowa w dużej firmie.
Ostatnio nasze kontakty były rzadsze - wiadomo każda pcha swój wózek. Ale w miarę regularnie wymieniałyśmy  sms-y (tak przynajmniej myślałam,że regularnie), czasem krótka rozmowa, jeśli miałam przypadkiem włączony telefon.
 Nie wspominałam nic o swoich problemach, no poza tymi z córką, o chorobie której i tak wiedziała.
No i dzisiaj moja smarkata koleżanka wpadła do mnie i jak nie zacznie opieprzać!!! Nawrzucała mi za wszystkie udowodnione i domniemane winy. Za wyłączony telefon, za zbywanie. Zażądała relacji z postępów mojego leczenia, a ponieważ nie miałam nic ciekawego do powiedzenia w tym temacie wydarła się na mnie. No może nie krzyczała głośno, ale jadowita była jak żmija.
Wypisała mi kartkę z punktami do realizacji na 4 dni do przodu. Zabrała prochy na spanie.
 Furiatka normalnie.
Ze strachu przed następnym jej atakiem chyba jutro spróbuję zrealizować spisane zalecenia.
Konkludując: jest takie powiedzenie, że przyjaciół poznaje się w biedzie. To prawda, przyjaźń nie potrzebuję słów i deklaracji. Ja wiem,że dziś poczułam potęgę przyjaźni, takiej, która nie boi się uświadamiać przykrej prawdy i zmusza do spojrzenia na sprawy z innego punktu niż własna dziupla, z której nie chce się wychylać nosa.