ZAJRZAŁO .....

niedziela, 3 lutego 2013

WYBRYK

Doszło do niego wczoraj wieczorem, chwilę po opublikowaniu poprzedniej notki. Otóż dziewczyny z mojej okolicy mają zwyczaj wychodzenia wspólnego przynajmniej raz w miesiącu. W ramach oderwania się od domowych i służbowych obowiązków robią sobie babski wypad.
Już od dawna byłam namawiana do towarzyszenia im, ale zawsze wykręcałam się mniej lub bardziej sensownie, ale z pewnością skutecznie. Wczoraj się nie udało, oczywiście z powodu Zuzy, która przyprowadziła wszystkie baby pod mój dom, z którego właściwie zostałam wyprowadzona tak jak stałam.
Wylądowałyśmy w jakimś klubie, wbrew moim obawom nielansiarskim. Atmosfera była świetna i ta ogólna dotycząca miejsca i ta przy naszym stoliku. Żadnych opowieści o mężach, kochankach i dzieciach.
W tle dobra muzyka. I w ten sposób grupa kobiet w przedziale wiekowym 35-45 lat spędziła bardzo udany wieczór.
Do domu wróciłam około czwartej nad ranem, totalnie wyluzowana, uśmiana i gwoli szczerości na lekkim rauszu.
Dziś jak się dobudziłam pojechałam na basen trochę odbudować kondycję.
Ale dlaczego nazwałam wczorajsze wyjście wybrykiem?
Dziś przy porannej kawie tak sobie myślałam do czego się doprowadziłam przez te kilkanaście lat mojego małżeństwa. Ja oczywiście wiem,że nie mogłam wiecznie prowadzić takiego trybu życia jak w czasach przedślubnych, kiedy imprezowałam z zapałem i radością.
 Po ślubie szybko wszystko się skończyło, mąż nie lubił imprez, albo źle się czuł, albo był zmęczony, albo coś tam innego. Wszystkie nasze wspólne wyjścia (wliczając te do kina) zliczyłabym na palcach rąk.
 Na Sylwestra wyszliśmy raz.
Równocześnie  nie dopuszczał takiej możliwości,żebym wychodziła do znajomych lub z nimi sama. I teraz po tych wszystkich latach pod wpływem wczorajszego wyjścia zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że w domu dałam tak bardzo się podporządkować, całkowicie zminimalizowałam swoje potrzeby dotyczące nazwijmy to kontaktów międzyludzkich. Wykształcona, dobrze radząca sobie zawodowo osoba postrzegana jako ktoś zaradny i przebojowy we własnym domu sprowadziłam się do marniutkiego poziomu.
Ja rozumiem moją naturalną skłonność do unikania konfliktów na własnym podwórku, ale w tym przypadku posunęłam się zdecydowanie za daleko. I jestem wściekła na siebie.

2 komentarze:

  1. Należą Ci się gromkie brawa. My kobiety to chyba tak mamy. Rodzina, mąż dzieci, a na samym końcu my.Częściej takich wypadów dla rozjaśnienia myślenia życzę. Wiem o czym mówię i nie tylko z racji wieku. Mika pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Mika!
    Rekomendowałam Twój blog do The Versatile Blogger. Jeśli masz chęć wziąć udział w tej zabawie, to zapraszam. Mnie osobiście zaskoczyła rekomendacja mojego bloga przez Czarownicę z Bagien. Za rekomendującą publikuję zasady tej zabawy na moim blogu.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń