ZAJRZAŁO .....

środa, 5 września 2012

ŚRODA

Mój ulubiony dzień tygodnia. 
W środy mój mąż przychodzi późno z pracy, a ja dzięki temu czuję się swobodniej w domu.  
Jedna z cech, które mi najbardziej u niego dokuczą jest wieczne niezadowolenie. 
Staram się nie zwracać uwagi na takie drobiazgi jak zachlapana łazienka, czy to że nie odkrył jeszcze  lokalizacji zmywarki. 
On jest ponad takie pierdoły, a ja się nie czepiam bo nie chce mi się pieklić o bzdety, nie są tego warte.
 Mój mąż ma na głowie poważne sprawy w pracy, a wracając od progu zawsze informuje mnie co to musi jeszcze w domu zrobić, nad jakimi ważnymi kwestiami się pochylić. 
Traktuję to jako sygnał nie zawracaj mi głowy kobieto tymi wszystkimi domowymi pierdołami. 
Jako zabawny można potraktować jedynie fakt, że obydwoje wykonujemy ten sam zawód i mojej aktywności zawodowej też nie da się  potraktować jak wizyty u kosmetyczki.
 Kiedyś próbowałam mu wytłumaczyć, że nie potrzebuje zasłony dymnej, i może tak normalnie powiedzieć: "chce mieć chwilę spokoju".
 Nie chcę siebie idealizować, wiem, że mam mnóstwo cech, które mogą być trudne do zniesienia ale na pewno nie jestem czepliwa, nie jestem też typem kobiety trzymającej męża, na krótkiej smyczy kontrolującej każdy jego krok. 
Jak napisałam rozwala mnie to wieczne niezadowolenie, ze wszystkiego i z wszystkich.  
Mam taki zwyczaj, pewnie głupi, że jak wraca z pracy to wychodzę do niego przywitać się, zapytać jak minął dzień. w odpowiedzi słyszę tylko jakieś burknięcie mające mi uświadomić,że przecież musiało być ciężko i  męcząco.  
Większe zainteresowanie moja nędzna osoba wzbudza jedynie gdy trafi mu się zagadnienie z mojej działki zawodowej. 
Tak jak pisałam zawód ten sam, ale ja wyspecjalizowałam się w pewnej niemalże niszowej dziedzinie
i chociaż małżonek dobrze orientuje się temacie to jednak zasięga mojej opinii i co dziwne nawet bierze ją pod uwagę.

Ja rozumiem,że nie da się cały czas tryskać humorem sama jestem tego najlepszym przykładem,ale żeby tak nigdy nic nie ucieszyło?
Albo chociaż zadowoliło?
Niestety coraz bardziej przypomina mi swoją mamę. 
Odkąd znam teściową nigdy nie usłyszałam,żeby o kimś powiedziała,że jest sympatyczny albo,że spotkało ją coś przyjemnego. 
A jej syn coraz bardziej się do niej upodabnia, i podobnie jak ona nie ma praktycznie żadnych potrzeb utrzymywania kontaktów z ludźmi.
I dlatego lubię środy. Bo jak już napisałam czuję się wtedy swobodnie we własnym domu.

1 komentarz:

  1. Kochana,nie jesteś odosobniona w temacie.
    Wy oboje jeszcze pracujecie.W momencie kiedy mój mąż po wypadku samochodowym przeszedł ze wzgledów zdrowotnych na emeryturę ja poczulam się tak,jak by któś ukradł mi kawałek wolności.
    Bo po powrocie z pracy(pracowałam na pół etatu) miałam chwilę tylko dla mnie.Mój mąż jest super facetem,ale... teraz 24 godziny na dobę,to wymaga perfekcjonizmu aby nie dochodziło do scysji. To jest dopiero sztuka życia i przeżycia. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń