ZAJRZAŁO .....

poniedziałek, 3 września 2012

SPOD SKORUPKI

Tak ostatnio mam. Zamykam się i trawię problem. 
Nawet nie jest tak,że siedzę i rozmyślam o tym co boli, ja po prostu jakby wyłączam kolejne funkcje ograniczając swoje potrzeby życiowe do minimum. 
Gdyby nie dzieci i zwierzaki to już bym się pewnie całkiem wyciszyła i schowała, a tak np. musiałam odbyć podróż po dzieciaki, które spędzały wakacje u dziadków. 
Bardzo wdzięczna jestem rodzicom, zajmowali się nimi niemal cale wakacje dziewczyny uszczęśliwione. 
Kilkaset kilometrów które musiałam przejechać kiedyś wzięłabym na jeden ząb, teraz szybko się meczę i muszę odpocząć po podroży.
 Przed wyjazdem postanowiłam zakończyć moją znajomość z B. 
 Nie wiem dokładnie dlaczego to chciałam zrobić coś mi się tam w głowie roiło,że robię mu krzywdę, burzę spokój jego domu,  i takie tam.
 Napisałam więc przed wyjazdem maila, w którym nie wdając się w szczegóły moich przemyśleń wyłożyłam treściwie informację o zakończeniu naszej znajomości, płakałam pisząc każde słowo. 
To ostatnia i jedyna osoba, z która mam jeszcze jakiś logiczny kontakt. 
Poza tym po prostu trudno mi jest wyobrazić sobie dzień bez jego towarzystwa. ale zrobiłam to co uznałam,że muszę zrobić.
 Nigdy nie miałam takich emocji, których powodem byłby mężczyzna. 
W reakcji na maila B. przyjechał do mnie na kilka godzin tam gdzie byłam. 
Jak się spotkaliśmy to nie mówił nic, przytulił mnie a ja oczywiście płakałam. 
W tej dziedzinie zrobiłam niezwykłe postępy, nigdy nie podejrzewałam się o taka ilość zmagazynowanej wody w moich oczach.
Nie wiem dlaczego B. się tak zachowuje, zupełnie go nie rozumiem. 
Myślę,że czuje do mnie po prostu litość i to jest jedyne rozsądne wytłumaczenie.
 Ja nawet nie jestem ładniejsza od jego żony to byłoby może banalne ale chociaż jakieś uzasadnienie tej historii.
Poza tym zadzwonił mój doktor i poinformował, że w piątek umówił mnie na konsultację do jakiegoś  super specjalisty, znawcy problemów takie jak moje w USA szkolonego.
Nie wiem czy jest sens jechać, w sumie na to co mi jest się nie umiera, a jakie ma znaczenie czy będę kulawa czy nie?  
Dochodzę do wniosku,że żadnego.

5 komentarzy:

  1. Oj Kochana,każdą szansę trzeba wykorzystć,może pomoże,a zaszkodzić nie zaszkodzi.Proszę nie zamykaj się w skorupce.Ja też tak robiłam,ale powiedziałam dosyć,basta.Nie możesz wszystkiego brać jako litości.Facet jak widać ma serce.
    Nie wiele Ci pomogłam ,ale napisałam co myślę.Pozdrawiam bardzo serdecznie......

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam Twój blog u innej blogowiczki, weszłam i zaczytałam się. Jestem po wrażeniem jaką dzielną osobą jesteś, jak potrafisz walczyć i mimo załamań nie poddajesz.
    Jeżeli masz możliwość skorzystania z nowej pomocy, która by wiele wskórała ja bym brała, na pewno z wielkimi obawami, ale gdybym nie spróbowała bym miała pretensje do siebie. Lepiej żałować popełnionych błędów, niż żałować, że się nie spróbowało.
    Przyjaciel. Twój jest jak najbardziej prawdziwy!. Aż zazdroszczę. Z przyjaciółmi zawsze łatwiej. Tak jak napisałaś w poprzedniej notce, że to zawsze do niego dzwonisz,jak coś się stanie, on dzwoni codziennie rano i się pyta o zdrowie. Prawdziwy przyjaciel.
    I jeszcze jedno: nie żyjesz w skorupce. Może nie chcesz wyjawić paru problemów publicznie, i co do tego to masz akurat rację, ale piszesz bloga i to nie pozwala się schować. Jak masz jakieś większe załamanie, to może stwórz swój prywatny, tylko dla siebie, pamiętnik. Zakup fajny zeszycik, z piękną okładką, która będzie wywoływać Twój uśmiech, i pisz, pisz o tym co Cię boli, a nie chcesz napisać publicznie. To bardzo pomaga, wiem po sobie. I wtedy na pewno w skorupce żyć nie będziesz. Albo pisz listy, np. do swoich dzieci, do przyjaciela. Listy, które bynajmniej teraz będziesz ukrywać, pokażesz im kiedy sama będziesz miała na to ochotę.

    Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam swoimi spostrzeżeniami.
    Teraz nosek w górę i uśmiech.

    Zajrzę do Ciebie jeszcze nie raz.
    Pozdrawiam.


    Zagubiona.
    http://kobiecym-sercem-pisane.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogłaś mnie urazić! Napisałaś tyle sympatycznych rzeczy, za które dziękuję. Ja patrząc na siebie nie widzę nikogo dzielnego, ale bardzo chciałabym taka być. Może kiedyś uda mi się popatrzeć na siebie tak jak spotkane w necie nieoczekiwanie życzliwe osoby.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Kobieto nie czytam blogow, tym bardziej ich nie pisze... od poniedzialku zaczelam nowa prace i musze w zwiazku z powyzszym przemeczyc sie tydzien w biurze a ze tego nie cierpie delikatnie mowiac to z nudow zaczelam grzebac w sieci i co za mila niespodzianka! natknelam sie na Ciebie. czytalam wczoraj, czytalam dzisiaj ponownie i... chce czytac dalej. chcialabym cie zabrac na filizanke aromatycznej i gestej czekolady przytulic i sprawic zebys nie czula sie taka sama w tym wszystkim. mysle o Tobie dzisiaj bardzo mocno, pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Miko,
    B tak się zachowuje, bo jest Twoim przyjacielem- kimś, kto
    ,,jest z Tobą nie po coś,
    ani na coś,
    tylko jest z Tobą mimo wszystko,,.
    Nie uciekaj przed nim, bo zostając z tym wszystkim samiutka, poczujesz się jeszcze gorzej. Uwierz mi, taki ,,przyjaciel,, który ociera nasze łzy, jest w życiu niezastąpiony.

    Piszesz :,,Nie wiem czy jest sens jechać, w sumie na to co mi jest się nie umiera, a jakie ma znaczenie czy będę kulawa czy nie?
    Dochodzę do wniosku,że żadnego,,
    Masz prawo teraz tam myśleć, bo jesteś już tym wszystkim bardzo bardzo zmęczona. Rozumiem Cię.
    Ale zobacz, owszem na to nie umrzesz, ale będziesz z tym żyć- i jeśli masz choć maleńki wpływ na to, jakie ,,niedociągnięcia,, i ograniczenia będzie mieć na Twoje życie choroba, to skorzystaj z tej konsultacji medycznej.

    Byłaś aktywną kobietą, uprawiałaś sport i ... i pewnego dnia, Twoje życie się zmieniło. Nic nie jest takie jak było przed chorobą. Cieżko Ci zaakceptować swoje ograniczenia, nie umiesz a może nie chcesz skorzystać z `możliwości , jakie masz.
    Jeśli nie zaakceptujesz choroby , i rzeczy z nią związanych, będzie Ci bardzo ciężko. Wiem, myślisz teraz :..Ona zwariowała!Ja mam to zaakceptować?!
    Wiem, że to trudne, i może wydawać Ci się niemożliwe- ale to da się zrobić, tylko czasami potrzebna jest pomoc specjalisty .

    pozdrawiam
    kokolinka

    OdpowiedzUsuń