Z każdej strony zmasowany atak informacyjny dotyczący tej całej majówki.
To
pewnie zazdrość zwykła,że temat mnie tak irytuje, no bo chętnie
wyruszyłabym gdzieś stąd na kilka dni, no ale prowadzić chwilowo nie
mogę więc nic z tego.
Pławię się więc w szczęściu rodzinnym, czyli siedzę sama.
Dzieciaki szaleją w okolicy w swoim towarzystwie, wpadają do domu jak zgłodnieją, przeważnie w większym gronie.
Należę do tych mam, którym nie przeszkadzają goście przyprowadzani przez potomstwo.
Robią
mnóstwo zamieszania, opróżniają lodówkę, ale przynajmniej dzięki temu
coś się tutaj dzieje, to przygnębiające miejsce tętni życiem.
Kiedyś nawet podsłuchałam (o przepraszam: usłyszałam niechcący) jak kolega dziecka stwierdził "fajną masz mamę".
Zrobiło mi się miło nie powiem, aczkolwiek trochę się zdziwiłam bo nie mam pojęcia czym zasłużyłam na taka opinię.
Może
nie dociskam dzieci na maxa, mają po prostu się uczyć i wypełniać
jakieś swoje obowiązki, tego im nie odpuszczam, ale też one się nie
uchylają specjalnie.
Mąż zajęty jakimiś swoimi sprawami, a ja siedzę na tarasie i rozmyślam.
Jest mi przykro jak widzę,że on tak bardzo męczy się w moim towarzystwie, irytuje go właściwie wszystko co powiem, albo zrobię.
Zastanawia
mnie tylko jedno: przez kilka godzin potrafi się do mnie nie odezwać,
nie zauważyć mnie, ale jak tylko zadzwoni do mnie telefon i zaczynam
rozmawiać to od razu jest obok i komentuje złośliwie,że ja tylko gadam i
gadam.
A
tego gadania wcale nie ma tak dużo, bo w ogóle nie odbieram telefonów
od znajomych, nie mam siły na optymistyczne relacje z postępów mojego
leczenia, na udawanie,że tak świetnie daję sobie z tym radę.
Odbieram telefony tylko od B. a dziś było to tylko raz i to chwileczkę 3 minuty może.
Te
dni spędza nie tylko w towarzystwie rodziny, dodatkowo przyjechali do
nich goście , więc nawet na komunikatorze się nie spotykamy.
I
w takie dni jak dziś z całą ostrością dociera do mnie bezsens tego co
się dzieje miedzy nami, tej naszej głęboko konspirowanej przyjaźni.
A równocześnie tęsknie do niego tak bardzo,że aż boli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz