Czytam wszystkie możliwe komentarze dotyczące porażki naszych siatkarzy w Londynie i szlag jaśnisty mnie trafia.
Sport
kocham z założenia, o dziwo mam o nim nawet jakieś mgliste pojecie,
gdyż od lat wczesnych swego żywota do ukończenia studiów trenowałam nie
zawaham się powiedzieć wyczynowo, a i jakieś sukcesy się zdarzyły (ta
uwaga to zgodnie z zasadą: nie chwalą nas chwalmy się sami!).
Panowie siatkarze ograli towarzystwo w Lidze Światowej, Memoriał Wagnera to był tylko jeden kęs, a na olimpiadzie polegli.
I
o ile po wcześniejszych rozgrywkach, po Sofii, po Turcji, po Kanadzie
(kolejność niekoniecznie prawidłowa) byli bohaterami narodowymi to teraz
wylewa się na nich wszystko jak leci. Bo zaliczyli porażkę.
Jak
śmieli??? Miało być złoto!!!! Oni studzili jak nieco mrukowaty kapitan
reprezentacji, który logicznie stwierdził, że złoto "nie musi, ale może
być".
Oczywiście fantastycznie jest gdy nasi wygrywają, spuszczają manto wszystkim jak leci.
Ale
to jest sport, porażka jest wkalkulowana w ryzyko. Czy jeden nawet
-teoretycznie najważniejszy -nieudany turniej dowodzi tego,że są do
niczego?
NIE!!!!
To są wciąż ci sami bardzo ciężko pracujący
młodzi ludzie, którzy zamiast imprez, luzu będącego przywilejem młodości
ciężko pracują walcząc codziennie z własnymi ograniczeniami, nastrojami
czy kontuzjami.
Skoro kochamy ich tak gdy są na fali kochajmy ich bardziej jeszcze gdy są w dołku.
Ja tam ich kocham.
Kocham Was chłopaki, za każdą łzę, którą wycisnęliście mi z oka jak wygrywaliście.
Kocham
Was za Waszą skromność, za to,że nie opowiadacie,iż przegrana dlatego
bo mecz był rano/wieczorem, albo w hali duszno i biletów dla kuzyna nie
było.
Potraficie powiedzieć: zagraliśmy źle, przegraliśmy z lepszymi,
"spróbujemy znowu" (o za to bardzo Was kocham!!!).
Tak, paniusia w średnim wieku kocha Was, a w szczególności kocham (kolejność wymieniania przypadkowa):
Kubę Jarosza,
Zbigniewa Bartmana, który na boisku wygląda jak latający Harry Potter,
Michała
Winiarskiego kocham też, za tą minę niewinnego chłopca, z którą na
boisku robi z piłką takie rzeczy,że mnie skręca z radości,
No Igłę
też kocham, za to,że jest takim niepozornym niedużym graczem (jedynie
188cm), który ratuje najdziwniejsze piłki, za jego bloga też, za
poczucie humoru,
no Kurka Bartka kocham oczywiście też bardzo,
Łukasza Żygadło - szaleję za nim zupełnie.
Wszystkich pozostałych też kocham kocham!!!
I nawet trenera A.Anastssiego nieustająco kocham (a kto mi zabroni pytam się???).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz