ZAJRZAŁO .....

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

BIUROKRACJA A SPRAWA LUDZKA

Od wczoraj w informacjach pojawia się temat małego chłopca, którego nie można było szybko przetransportować do specjalistycznego szpitala bo na drodze stanęły przepisy. 
A może nie tyle przepisy a brak dobrej woli i zwykłej ludzkiej wrażliwości?
Wykluczając wszelkie wątpliwości z zasady jestem za ich przestrzeganiem, nawet przy zastrzeżeniach co do ich racjonalności. 
Na marginesie dodam, że z racji swej pracy musiałam kiedyś odbywać długą drogę aby gościnnie wystąpić w miejscu gdzie są te przepisy tworzone. O swoich refleksjach po tamtych doświadczeniach to pewnie mogłabym powieść niezłą napisać takie małe  political fiction, które rodziło mi się w mózgu podczas kilku godzin za kółkiem w drodze powrotnej.
 Ale wracając do głównego wątku. 
Nie znam zasad działania LPR i nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy śmigłowiec mógł czy nie mógł lądować na tym boisku. Ale wiem,że skoro po wypadkach drogowych może lądować w ich miejscu miejscu to zapewne są regulacje pozwalając na wykonanie takiego zadania nie tylko mając do dyspozycji "prawdziwe" lądowisko.
I mam wrażenie,że komuś zabrakło po prostu dobrej woli, żeby się zastanowić jak rozwiązać ten problem. Widziałam wywiad z lekarzem, który chciał ten transport zorganizować, myślę,że gdyby dostał jakąś propozycję to spróbowałby ją zrealizować. 
Niestety komuś jak zrozumiałam w centrali LPR w Warszawie nie chciało się wykonać prostego procesu myślowego skutkującego pomocą małemu chłopcu.
O biurokracji wiem dużo. Może nawet bardzo dużo z racji swego zatrudnienia w dużej firmie, w której największym zmartwieniem niektórych jest jedynie produkcja "krytodupek", a sens głównej działalności umyka chwilami. Sprawy, które między działami mogłyby bez trudu być załatwiane od ręki na telefon czy maila ludzi bezpośrednio odpowiedzialnych, urastają do ważnej rangi poprzez pisanie pism, oczywiście kluczowe jest zamieszczenie "szanowny panie" i "z poważaniem".
 Kiedyś to mnie tylko bawiło teraz moja reakcja na to jest wręcz alergiczna tępię to na swoim małym odcinku, ale to nie ma wpływu na całość niestety.
Z dnia na dzień, mimo komunikatów dotyczących np. konieczności oszczędzania papieru obserwuję rosnące zamiłowanie do druków, papierków pieczątek i piecząteczek.
Kiedyś będąc piękną i młodą miałam możliwość zostać na tzw. Zachodzie, i to niekoniecznie w celu wykonywania pracy fizycznej, po jakimś stażu po prostu zaproponowano mi, żebym ich nie opuszczała. 
Dochodzę coraz częściej do wniosku,że byłam nie tylko piękna, młoda ale przede wszystkim głupia bo uznałam,że nie ma lepszej przyszłości, lepszej szansy na rozwój niż mój kraj wtedy objęty pierwszymi powiewami wolności i jak się wydawało zmian.
Po wielu latach dochodzę do smutnego wniosku, że zmiany te w wielu dziedzinach np. będącej tematem tego postu biurokracji poszły w bardzo niedobrym kierunku, których konsekwencją jest m.in. dramat małego chłopca i jego rodziny. 
Nie życzę osobie, która się do tego przyczyniła, aby kiedyś znalazła się w sytuacji, że rozstrzygniecie jej sprawy "życia i śmierci" zależeć będzie od tego czy ktoś będzie miał ochotę przemyśleć temat a potem miał odwagę podjąć decyzję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz