W komentarzu padło dziś słowo "romans".
Gniecie mnie.
Czyżby jednak wyrzuty sumienia?
Dla mnie to nie jest romans to jest najwspanialsza przyjaźń tylko przyjaźń i aż przyjaźń. Niezależnie od tego co czujemy tym pozostanie. Zdrady w takim powszechnym rozumieniu nie było i nie będzie obiecaliśmy to sobie.
Nie mówię o tym na co miałoby się ochotę, ale o tym co zdecydowaliśmy.
Może to śmieszne podejście do sprawy, ale obydwoje uważamy,że nie możemy naszego własnego szczęścia osobistego budować kosztem naszych dzieci przede wszystkim.
Wszystkie małoletnie.
Wszystkie potrzebują swojej stabilizacji i maja prawo do życia ze swoimi rodzicami.
Może źle myślimy, nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem.
I może dlatego też B. jest dla mnie kimś wyjątkowym bo patrzy na to podobnie. Pragniemy siebie ale uważamy,że to nie może wyjść na plan pierwszy.
I mogę tylko nucić piosenkę o tym,że ciągle sobie zadaję pytanie czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie.
Nie rozpiszę się więcej bo mam doła giganta.
Właśnie wróciłam spłakana z wizyty kontrolnej, czułam,że dobrze nie jest ale tego co usłyszałam nie przewidziałam. Muszę się ogarnąć tylko nie wiem jak.
Dla mnie to już jest zdrada i romans. Nawet jeśli nie sypiacie ze sobą, to łączy Was coś więcej niż przyjaźń. Zdrada emocjonalna też istnieje i dla niektórych jest gorsza niż ta fizyczna.
OdpowiedzUsuńA co do dobra dzieci - nie jestem przekona czy lepiej jest im w nieszczęśliwych rodzinach, w których między rodzicami nie ma miłości czy w rozbitych, ale szczęśliwych, bo rodzice znaleźli swoje szczęście.
Dzieci nie są ślepe. Dzieci doskonale zdają sobie sprawę z jakości Waszych związków, nawet jeśli nie potrafią tego nazwać. Potem mogą nieświadomie same wchodzić w niezadowalające je układy, bo przecież nauczyły się, że tak właśnie powinno być. Tak robili rodzice... i nie wiem czy to jest dla nich lepszy wzorzec...
Nie chcę oceniać, ale zastanawiam się czy dobro dzieci nie jest jedynie wymówką, żeby nie próbować...
A co do zdrowia - czekam aż napiszesz coś więcej i trzymam kciuki za poprawę.
Trzymaj kciuki bardzo trzymaj proszę. A jeśli chodzi o pozostałe kwestie to na razie "trawię" co napisałaś. Dzięki za szczerość to bardzo cenne, zwłaszcza że osoby bezpośrednio niezaangażowane jednak mogą popatrzeć bardziej obiektywnie.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy...aż mi palce zbieleją ;-) A na wnioski z przetrawienia czekam, bom ciekawa co wymyślisz :-)
OdpowiedzUsuń