Wprawdzie dziś sobota, ale mimo to, B. mnie odwiedził, żeby przynieść witaminki jak stwierdził.
Nie
spodziewałam się, więc jego widok był wielką niespodzianką. B. powoduje
przyspieszone bicie mojego serca, ale równocześnie wprowadza w moje
życie mnóstwo spokoju.
Przy nim czuję się po prostu bezpiecznie, dobrze i na swoim miejscu.
Po
tym jak B. mnie kiedyś tam zostawił, a zamążpójściem dużo działo się w
moim życiu, były dwa poważne związki, i kilka przelotnych.
Nigdy jednak z żadnym facetem nie czułam się tak jak z B. Nigdy o nim tak naprawdę nie przestałam myśleć.
I potem to nieoczekiwane spotkanie w centrum handlowym. Zauważyłam go z daleka, nietrudno te jego prawie 2 metry wzrostu.
Ja byłam po pracy w pełnym rynsztunku: fryzura, makijaż, fajna sukienka.
Mogłam więc na luzie (a faktycznie to mało zawału nie dostałam) pomachać ręką i zawołać "cześć, co za spotkanie".
Byłam
pewna,że to spotkanie będzie zarazem ostatnim, odegrałam więc
superscenkę mającą mu uświadomić co stracił te ponad 20 lat temu.
Wypiliśmy
kawę, wymieniliśmy się wizytówkami i każde poszło w swoją stronę.
Odezwał się po dwóch miesiącach. Mówił potem,że na tym spotkaniu go
onieśmieliłam,że zobaczył kobietę przy której poczuł się jak mały Kazio
(zabawne biorąc pod uwagę jego sukces zawodowy).
No
fakt, dopóki się nie posypałam wrażenie to ja zrobić zawsze potrafiłam,
wizerunkowo kiedyś sprzedawałam się nieźle, to efekt długotrwałej
ciężkiej pracy nad sobą.
Nikt nigdy nie miał prawa przypuścić,że się boję, że nie jestem taka pewna siebie,że.....
Do
dziś mam taki odruch. Jak lekarz przychodzi na obchód to siedzę
uśmiechnięta i mówię jest ok, chociaż chce mi się wyć z bólu.
Zawsze udaję. Wszystko, jak leci.
Przed
B. jak już się odezwał też udawałam jeszcze przez jakiś czas, ale potem
jakoś tak niepostrzeżenie to zaczęło się zmieniać.
A teraz?
Minęło
prawie 2 lata i B. wciera balsam w moje pooperacyjne siniaki, widzi
mnie w wersji zupełnie naturalnej, umówmy się mało atrakcyjnej i nawet
mi do głowy nie przyjdzie udawać cokolwiek.
Jeden jedyny facet, który widział mnie płaczącą.
Jeden jedyny, który nie oczekuje ode mnie,żebym była doskonała.
Zna moje słabe strony i czuję,że akceptuje mnie pomimo to.
Z jednej strony poważny szef dużej firmy, z drugiej najlepszy przytulacz na świecie, najskuteczniejszy odganiacz złych myśli.
Teraz
udaję przed sobą,że akceptuję fakt,że jesteśmy tylko przyjaciółmi, że
za naturalne uznaję, iż wychodzi ode mnie i wraca tam gdzie jego
miejsce.
Udaję,że się wcale nie zakochałam, i nie ma znaczenia to,że on nie zakochał się we mnie?
A. Ze szpitala mam wyjść we wtorek. Trochę mi tu zeszło.
Czytam leżąc w łóżku UDAJĄC przed Córką, że czuję się dobrze,i że jedyny powód że nie poszłyśmy jeszcze na obiecane zakupy przyborów szkolnych jest taki, że za oknem wciąż pada.
OdpowiedzUsuńCzytałam dziś troszkę Twój blog. Teraz właśnie skończyłam czytać ten post i musiałam , po prostu musiałam napisać.
Ty masz swojego B, ja mam swojego ,,zaufanego człowieka,, jak o nim mówię. Cała różnica polega tylko na tym, że Twój przyjaciel istnieje w relanym świecie- możesz go dotknąć , zobaczyć się z nim, wiesz jak wygląda uśmiechnięty , jak smutny. Ja sobie taki obraz musiałam stworzyć.
Mój ,,zaufany człowiek,, , ktorego nazywam przyjacielem istnieje w wirtualnym świecie.
To jedyny mężczyzna, jedyna osoba na świecie, przed którą nie udaję. Wie o mnie wszystko- nawet rzeczy, których się wstydzę.
Napisałam o nim kilka razy:
http://kokolinkowyswiat.blog.onet.pl/Przyjazn-damsko-meska-To-jest-,2,ID484267236,n
http://kokolinkowyswiat.blog.onet.pl/Moj-Aniol-Stroz,2,ID450847399,n
Warto mieć taką osobę,przy której możemy być po prostu sobą.
kokolinka