ZAJRZAŁO .....

wtorek, 17 kwietnia 2012

FUNCJA SPOŁECZNA

Słucham sobie radia, kolejna "arcyciekawa" debata o reformie emerytalnej.
Mnie ten temat dotyka niestety, wyliczyłam sobie, że jeśli uchwalą ustawę zgodnie z podawanymi publicznie założeniami to ja wiek emerytalny osiągnę mając lat 65. Około. Nawet jeśli palnęłam się kapkę w obliczeniach to bez znaczenia, w kwestii rachunków zawsze byłam do tyłu.
Pewnie dlatego,że nie lubię swojego zawodu perspektywa wydłużenia czasu, w którym zmuszona będę go uprawiać nie napawa mnie radością.
Ale to jeszcze nic.
Wkurzają mnie natomiast argumenty padające przy tym. Argumenty dotyczące kobiet.
Nie mam zacięcia feministycznego, o zgrozo nie jestem zwolenniczką parytetów np. wśród wybrańców narodu.
Mam takie głupawe marzenie,żeby decyzje w moim imieniu podejmowali ludzie wykształceni, rozsądni, odpowiedzialni...
I bez znaczenia są dla mnie takie ich cechy jak płeć, rasa, preferencje seksualne czy poglądy religijne. Przynajmniej tak długo jak będą zajmowali swe myśli nie tylko dylematami co zjeść dziś na obiad, a tym co faktycznie można zrobić "aby ludziom lepiej się żyło".

Utopia? Pewnie tak. Ale ja zawsze miałam takie zapędy, niestety.
Ale: wiek emerytalny.
Do furii doprowadził mnie dziś usłyszany w radio argument , że kobiety powinny krócej pracować bo przecież mają wychowywać wnuki. Bo taka ich "funkcja społeczna".
Halo!!!! Sam je sobie wychowuj, a ode mnie wara!!!!
To moja decyzja ma być w przyszłości, czy mam ochotę to robić czy też nie.
Są babcie, które sens swego życia widzą w obcowaniu ciągłym wnukami i pomaganiu zapracowanym dzieciom.
Cześć i chwała im za to. Podziwiam i szanuję.
Ale może są kobiety, które chciałyby na emeryturze nareszcie mieć chwilę dla siebie?
I wcale nie oznacza to,że są zimnymi wypranymi z uczuć rodzinnych sukami? W mojej ocenie ta kwestia w ogóle nie powinna być przedmiotem publicznej debaty, dla mnie to takie wywieranie presji na te wszystkie kobitki, które teoretycznie mogłyby zrobić w końcu coś dla siebie, ale "wywijanie się od obowiązków" stawia je pod pręgierzem nieomalże.

 Temat wnuków mam nadzieję jeszcze długo mnie nie będzie dotyczył (dzieci mam w podstawówce), ale ogólnie irytuje mnie takie stawianie sprawy. Obowiązek zapewnienia dzieciom odpowiedniej opieki spoczywa tylko i wyłącznie na ich rodzicach, ja to wiem, wie to milion innych mam. Dziadków pomoc może być dostępna jedynie na zasadzie ich dobrowolnej, podkreślam dobrowolnej chęci.
Ulżyłam sobie. I dobrze.
Aha: wciąż tu jestem, coś tam się komplikuje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz