ZAJRZAŁO .....

piątek, 13 kwietnia 2012

TO SAMO MIEJSCE

Wciąż tu jestem, pewnie nie wyjdę na weekend. Ale to jeszcze nie postanowione. Tęsknie za dziećmi, one za mną.
Nie jestem przyzwyczajona do rozstań z nimi, właściwie zawsze jesteśmy razem.

Dziwna ze mnie mama.
Pisałam już,że kocham je bezgranicznie, ale nie jestem typem mamy poświęcającej się.
Wiadomo,że pewne rzeczy robić trzeba, ale generalnie się nie spinam. I chociaż lubię gotować to od maniakalnego szykowania kotlecików wolę poszaleć z nimi na rolkach.
Poprawka: wolałam przed wypadkiem. Ale teraz też udaje nam się wyszukać fajne sposoby na wspólne spędzanie czasu.
I tak sobie leżę, i udaję,że nie czekam na wizyty B. Przecież nie mogę oczekiwać,że będzie odwiedzał mnie codziennie. Ma mnóstwo swoich spraw na głowie.
Ale przychodzi. A ja od razu lepiej się czuję.

Moje sąsiadki z sali, starsze panie też są już jego wielbicielkami, powiedziałam im nawet, że staję się zazdrosna, co oczywiście przyjęły ze zrozumiałym rozbawieniem.
A B. jak B.
Jednej skoczy po gazety do kiosku, drugiej przyniesie wody, sprawdza telefon,"któremu coś się stało".
Jak sprawny pielęgniarz obsługuje dla nas wózek na kółkach (wszystkie trzy chwilowo jesteśmy zwinne jak jaszczurki hahaha ).
A mnie nawet nie chce się mówić.
 Przymykam oczy i wyobrażam sobie,że jestem dla niego kimś ważnym, kimś więcej niż kumpelą.
 A potem szybko się karcę: ciesz się tym co masz idiotko. Jest ktoś kogo interesuje co masz do powiedzenia, kto wie jakie są twoje marzenia, nawet te graniczące z absurdem. Ktoś kto gania  dla Ciebie za mało dostępną  płytą bo wczoraj wspomniały Ci się kawałki "z młodości", a dziś już jej słuchasz.

Poza tym poddaję się rytmowi szpitalnego życia. Marudzę przy zmianie opatrunków , przy wyciąganiu drenu podjęłam próbę efektownego omdlenia. Ze strachu oczywiście. Ale  staram się nie być przesadnie upierdliwa.
Trochę mi się popłakuje jak zostaję sama, ale nie są to nadzwyczaj spektakularne wydarzenia, staram się to robić "w poduszkę".
Cóż, tradycyjna troska o trzymanie fasonu dochodzi do głosu.

Mąż też o mnie nie zapomina,dzwoni codziennie, w jego głosie słychać nawet troskę. Albo ewentualnie zniecierpliwienie,że został sam na gospodarstwie.
Zresztą wszystko mi jedno, ja i tak jestem już przegrana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz