Ostatnie dni upłynęły pod znakiem dziecięcych katarów, wszelkiego rodzaju boleści i wszystkich związanych z tym atrakcji.
Jako
dobra mamusia biegałam od jednego dziecięcia do drugiego co raz wzywana
gromkim "maamo". Nie narzekam, taki mamusiowy los. Bardzo kocham swoje
małe, i życia sobie bez nich nie wyobrażam. Ale czy to wystarczy,żeby
być dobrą mamą? Chyba jednak nie. Z podziwem i zazdrością obserwuję moje
koleżanki, które z zapałem potrafią biegać za dzieciakiem w celu
nakarmienia go kanapeczka z szyneczką tudzież inną witaminką.
Ja
niestety taka nie jestem. Nie masz ochoty nie jedz, jak zgłodniejesz to
zapraszam. Nie ma we mnie zapału do czynności związanych z
działalnością domową, nie jestem dobra gospodynią w takim powszechnym
tego słowa rozumieniu. Żadną nie jestem tak po prawdzie. Coraz częściej
myślę,że nie nadaję się do życia rodzinnego, jestem fantastycznym
materiałem na singielkę. Możliwe, ze wmówiłam to sobie będąc ze
wszystkim sama. Nie chodzi mi nawet o to, że mąż nie pomaga w domu, to
akurat jakoś mnie nie rusza specjalnie. nadzwyczajną pedantką nie
jestem,a na wiele spraw zobojętniałam. Sama jestem ze sprawami o wiele
ważniejszymi niż umyte na święta okna. Dziś dowiedziałam się,że znowu
czeka mnie wizyta w szpitalu i poprawianie po poprzednich zabiegach,
może kiedyś się zbiorę i napiszę o wypadku, który trochę przemodelował
mi życie. "Trochę" bo się nie dałam. Kto mnie nie zna nie ma szans
domyślić się,że każdy krok uśmiechniętej pani okupiony jest bólem. Ale
nieważne, nie lubię o tym myśleć. Tak czy inaczej dziś dowiedziałam
się,że we wtorek znowu mam się zgłosić w klinice, a miało już być finito
ostatnim razem. Coś złamią coś podskrobią i ma być ok. Super nie mogę
się doczekać, ale ponieważ to już 6 raz to jakby optymistyczne myślenie
mi się przyhamowało.
I
jak przyjechałam do domu, i mówię o tym a jest to dla mnie stres, to
chciałabym żeby przytulił, powiedział "będzie dobrze". Albo nawet
niechby nic nie gadał tylko przytulił. Ale było jak zawsze, powiedziałam
coś do do pleców, zero reakcji. No to na cholerę mi taki związek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz