ZAJRZAŁO .....

środa, 21 marca 2012

TAKIE TAM

Tak się dziś zastanawiam co mnie właściwie łączy z mężem. Wnioski są średnio optymistyczne najdelikatniej rzecz ujmując. Bo wyszło mi,że co oczywiste dzieci. Poza tym dom i kredyt hipoteczny. I to byłoby mniej więcej tyle. Bardzo smutno mi się zrobiło. pytanie zasadnicze, które sobie stawiam jest mniej więcej takie: czy fakt,że od dawna nie jestem już nastolatką oznacza, że całe moje życie ma kręcić się jedynie wokół spraw dotyczących tego nieszczęsnego "prowadzenia domu" i pracy? Czy naprawdę to takie zabawne,że chciałabym jeszcze wyciągnąć się nie sama przed kominkiem (po co nam kominek to ja nie wiem, odpalany jest z raz w roku). Fajnie byłoby mieć z kim w domu po prostu pogadać a nie wymieniać się komunikatami dotyczącymi niezbędnego uzupełnienia zapasów wody mineralnej. Przy mężu nie czuję się kobietą , jakimś takim tworem jedynie. Przydatnym aczkolwiek nie niezbędnym. Próbując zachować obiektywizm stwierdzam,że jemu tez chyba nie jest za fajnie, i też się meczy ze mną. Czasem myślę sobie, że gdyby dopadł go kryzys wieku średniego i spotkał miłość swojego życia (nie mam wątpliwości, że ja nią nie byłam) to wtedy wszystko by się rozwiązało i ułożyło. Mogłabym nawet urządzać cotygodniowe grile w których wszyscy bralibyśmy udział oczywiście w wielkiej przyjaźni pozostając. Bo ten małżonek mój to całkiem fajny a na pewno porządny facet, tylko,że razem nam jakoś niezupełnie po drodze jest.

1 komentarz:

  1. Trochę smutne jest to, co tu piszesz. O tym, że tak jest między Wami. I zastanawia mnie, co w tym wszystkim jest, że coraz więcej jest takich małżeństw, które po prostu ze sobą są, bo kredyt i dzieci. Może dlatego ja nie chcę mieć dzieci... żeby móc być z partnerem tylko dlatego, że chcę, a nie bo muszę...
    A co do przyjaźni z mężem po rozwodzie...ciekawe czy by się to udało...

    OdpowiedzUsuń